Naleśniki mojego Taty

Składniki:

0,5 kg mąki pszennej (wyjaśnienia dalej)
1 litr płynu (również wyjaśnienia za chwilę)
3 jajka
150 ml oleju nadającego się do smażenia (oliwa lub olej rzepakowy - zawsze z pierwszego tłoczenia)
cukier (wyjaśnienia dalej)
1 łyżeczka soli

Wyjaśnienia:

Naleśniki można robić z dowolnej mąki od 450 do 2000. Najzdrowsze są oczywiście takie pełnoziarniste. Jednak z moich doświadczeń wynika, że robione z samej mąki pełnoziarnistej Młynów Wodnych (lub innej, używanej przeze mnie do chleba) są zbyt gorzkie - zawierają za dużo otrębów. Ja wolę używać mąki pełnoziarnistej Lubelli - wychodzą rewelacyjne. Jeśli chcę robić z mąki typowo chlebowej, to mieszam ją pół na pół ze zwykłą mąką. Czasem zrobię je z mąki 480-550 (szymanowska, poznańska, wrocławska), ale wtedy mam mniejszy komfort opychania się nimi ;)

Do naleśników można użyć litr wody lub wody pół na pół z mlekiem. Im więcej mleka, tym naleśniki ładniej karmelizują się na brązowo, ale są też sztywniejsze i przez to trudniejsze do przewracania. Na samej wodzie wychodzą blade, ale łatwo się je podrzuca. Proporcja litr płynu na pół kilo mąki dotyczy mąki szymanowskiej. Im większa zawartość otrębów, tym trzeba dodać więcej wody - maksymalnie o 15% pierwotnej ilości płynów.

Cukier dodaję sporadycznie - jeśli naleśniki mają być podawane tylko na słodko. Proponuję nie dawać więcej niż dwie łyżki. Najczęściej robię bez cukru, gdyż wtedy mam więcej opcji, jeśli chodzi o nadzienie do naleśników, są też zdrowsze.

Wykonanie:

Mąkę przesiać, dodać sól. Wlać płyny i wymieszać na gładką masę. Technika wlewania mleka zależy od użytego miksera. Przy mikserze planetarnym mieszam przez chwilę, kiedy ciasto ma konsystencję pasty, i dopiero dodaję resztę płynu. Jak robię ręcznie, to szukam kogoś, kto to zrobi trzepaczką do sosów :) Dodaję jajka i oliwę. Mieszam przez chwilę i przecedzam. Nie lubię grudek w cieście na naleśniki ;)

Teraz trzeba ciastu dać odpocząć około pół godziny. Ten czas jest konieczny, żeby gluten spęczniał. Ciasto się zrobi odrobinę bardziej ciągnące. Jeśli nie mam tego czasu to trudno, smażę od razu. Jednak daje się zauważyć różnicę w tym, jak ciasto rozlewa się po patelni.

Rozgrzewam patelnię. Ponieważ ciasto zawiera już olej, to nie trzeba jej niczym smarować. W przypadku gorszych patelni chlapię na nie kilka kropel oleju i wycieram papierowym ręcznikiem. Czekam, aż patelnia się porządnie rozgrzeje.

Ciasto wylewam chochlą, na przechyloną patelnie, szybko ją przechylając tak, żeby ciasto pokryło całe dno. Pierwszy naleśnik ma prawo nie wyjść :) Następne, jeśli patelnia jest dobrze rozgrzana, to najpierw zmieniają barwę, a potem zaczynają odstawać na brzegach. Jeśli są robione z dodatkiem mleka, to będą również szybko brązowiały - trzeba uważać, bo łatwiej się przypalają. Można sprawdzić, czy naleśnik jest już gotowy do przewrócenia, potrząsając patelnią. Powinien się łatwo przesuwać. Wtedy wystarczy go podrzucić tak, żeby się obrócił na drugą stronę. Można to też zrobić łopatką.

Usmażone naleśniki układam na płaskim talerzu postawionym dnem do góry (patent Michała). Porcja z 0,5 kg mąki wystarcza na jedna kolację dla rodziny, pod warunkiem, że jest coś do wypełnienia naleśników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz